Sesja weekendowa z Blue Willmingtons

Gdy słyszę, że zespół przywozi swoją perkusję, to wiem, że mam tylko dwa scenariusze – albo będzie wymagała dużej pracy albo będę rozpływał się nad jej brzmieniem. Tym razem miałem szczęście – okazało się, że jest to Pearl Vision, a naciągi zostały wymienione tydzień przed sesją. Nie był to może mój wymarzony zestaw (stopa, werbel, hihat i nic więcej), ale ucieszył mnie rzadko spotykany w tych czasach minimalizm – perkusista wykorzystywał w nagraniach tylko dwa tomy 🙂 Dodatkowo głęboki, drewniany werbel i muzyk, który umie nastroić swój instrument! Dziękuję, poczułem się, jakbym miał urodziny.

Podczas sobotniej sesji nagraliśmy cztery utwory na setkę. W takich sytuacjach zazwyczaj chcemy dostać, jak najwięcej, czyli energię i izolację sygnału z poszczególnych instrumentów, a kończy się tym, że musimy pójść na kompromis. Tak się stało przy propozycji nagrania skrzypiec i gitary akustycznej z całym zespołem na setkę. Nagraliśmy, fajnie, na drugi dzień zrobiliśmy overdubing i tyle 🙂

Gitarę nagrywałem na mikrofon dynamiczny (sm57) i wstęgowy (oktava l52). Ten drugi oczywiście bardziej mięsny, ale i matowy, sprawiał problemy. Przy większych ciśnieniach pojawiał się dodatkowe szumy (kolejna wstęga do naprawy?). Ostatecznie ustawiłem mikrofon w bezpiecznej odległości. Dzięki temu wpuściłem nieco pomieszczenia do sygnału gitary, ale i tak nie zrezygnowałbym z niego w miksie.

Życzę zespołowi, jak najlepiej. Mają niebanalny pomysł na muzykę, są zgrani i po prostu czuć, że lubią ze sobą przebywać, jest chemia w zespole.

Są sytuacje, które zauważa realizator, a dla innych jest to nieczytelne. Przykładem może być cisza, którą ofiarowuje zespół muzykowi, gdy stroi instrument, ustawia swoje odsłuchy i brzmienie z realizatorem. Tak tu było. Sprawdźcie w swoim zespole. Gdy realizator prosi o stopę, a perkusista w nią uderza, to czy w tym czasie, tylko przypadkiem, nie zaczynacie dogrywać riffu na gitarze? 🙂